Forum Yamakasi Strona Główna FAQ Użytkownicy Szukaj Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj Rejestracja
Yamakasi
 Władca Pierścieni: Bitwa o Śródziemie Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Yamakasi
Administrator
Administrator



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 89 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
PostWysłany: Czw 23:24, 23 Lut 2006 Powrót do góry

Image

Na szczycie Amon Hen się to stało. Mieliśmy złapać pokurczów, które niosły jakąś ważną broń ukradzioną szefowi. Nie ma problemu, Biała Ręko karmiąca nas ludzkim mięsem, przyniesiemy Ci to szpejo i pokurczów też, w końcu jesteśmy wrednymi i paskudnymi Uruk-hai, nie? Na miejscu okazało się, że okolica roi się od tych wymuskanych elfów... Myślałem, że urodziny mam dopiero za pół roku, a tu taki prezencik! Oni zawsze tak smętnie wyją, gdy wyciąga im się kiszki na wierzch – uwielbiam to, po prostu uwielbiam. Jeden był nawet dość twardy, machał tymi sztylecikami całkiem nieźle, ale jak dostał od znajomego trolla pieńkiem drzewa przez łeb, to się szybko uspokoił. Gdy koleś zszedł, wkurzył się jakiś jego kumpel, taki z brodą, i dalej wyzywać nas na pojedynek – wsadziłem mu strzałę, a chopaki jeszcze przez pół godziny skakali po jego zwłokach. Później się dowiedziałem, że to byli niejacy Legolas i Gimli, para pałająca do siebie międzyrasową miłością. Szkoda, że mi wtedy nikt o tym nie powiedział, ugotowałbym ich w jednym garnku kurde balans, ma się ten gest, nie?

Eh, ostatnio różne gry RTS śnią mi się po nocach w charakterze koszmarów. Nigdy nie przepadałem jakoś szczególnie za tym gatunkiem, a ostatnio w redakcji uważają mnie za eksperta i dają do recenzji wszystko prawie co w tej dziedzinie wyjdzie – a mnie też wychodzi nosem granie w te diabelnie do siebie podobne, nudne gry, w których cała zabawa sprowadza się do godziny smętnego rozbudowywania bazy i dziesięciu minut fajnej rzeźni w każdej z kilkunastu misji. Ostatnio dobiły mnie jeszcze Armie Exigo, totalnie schematyczne i odtwórcze, więc pewnie nic dziwnego, że bardzo ostrożnie i niechętnie podchodziłem do Bitwy o Śródziemie. Oczywiście zupełnie niepotrzebnie.

Już przy tutorialu zauważyłem, że coś jest nie tak, jak być powinno. Zamiast flaków z olejem i dwóch godzin nauki ścinania drzewek tudzież klikania w budynki obejrzałem sobie kilkuminutową prezentację, po której doskonale wiedziałem już co z czym się je. A potem? Potem zaczęła się bitwa oczywiście.

Kampanie mamy tutaj dwie, jak łatwo się domyślić. Pierwsza jest dla tych Dobrych, czyli Saurona i Sarumana, którzy usiłują wprowadzić zapyziałe Śródziemie na drogę industrializacji i nowoczesnej myśli technicznej. Druga to walka zaplutych hobbitów reakcji i uwstecznionych elfów z nieuniknionym postępem, w czym pomaga im zmanipulowana przez niejakiego Gandalfa, zwanego Szują, ludność Rohanu i Gondoru. Ja oczywiście stanąłem po jedynie słusznej stronie i... jakież moje zdziwienie było. Na dzień dobry urządziłem sobie piknik w lesie Fangorn, gdzie nasi drwale produkowali deski na domy dla spółdzielni mieszkaniowych. Próbowały przeciwstawić się im owe anachroniczne elfy razem ze swoimi przydupasami, niejakimi entami. Ci ostatni są bardzo pocieszni, nie powiem, zwłaszcza gdy się ich podpali. Kupa śmiechu. Przywódcę tych ekoterrorystów, Drzewca, czy jak mu tam było, porąbaliśmy na kawałki, z których sporządziliśmy panele do podłóg w Orthanku – wiecie jak to szykownie teraz wygląda? Następnie nasze siły szybkiego reagowania dokonały czystki na Amon Hen, o której już wspomniałem. Potem już sytuacja rozwijała się gładko – biedni Rohańczycy musieli niestety dać głowę za to, że posłuchali tego mąciciela Gandalfa. Edoras spłonęło zupełnie przypadkowo w czasie naszej tam wizyty, a ostatnie siły reakcjonistów zginęły pod ruinami Helmowego Jaru – niestety przesadziliśmy trochę z tymi materiałami wybuchowymi. Potem przenieśliśmy się do Haradu... i powstał wyklęty lud ziemi, a burżuje z Gondoru zaczęli panikować.

Jak widzicie, kampania w Bitwie o Śródziemie nieco odbiega od tego co napisał Tolkien, i to nie tylko w przypadku opowiedzenia się po stronie Oka. Grając tymi podobnież dobrymi także zauważymy pewne nieścisłości – Gandalf skopie balrogowy zadek bez większego problemu i razem z resztą bandy powędruje do Lorien, Boromir nie zginie raczej w starciu z Orkami (chyba, że wyjątkowo żałośnie pogramy) i ogólnie działy się będą cuda nie z tej ziemi. I bardzo dobrze. Sztywne trzymanie się „realiów” dałoby nam w efekcie nudę i łatwy do przewidzenia z góry bieg wypadków. A tak jest przynajmniej ciekawie, prawda?


I interesujące aspekty Bitwy o Śródziemie nie sprowadzają się li tylko do owego alternatywnego rozwiązania kwestii Pierścienia. Sama konstrukcja kampanii jest nietypowa. Otóż pomiędzy bitwami na pięknie wykonanej mapie Śródziemia podzielonej na prowincje, decydujemy gdzie chcemy uderzyć. Wybór nie jest prosty, gdyż każde ze starć po zwycięstwie da nam inny efekt – zdobycie jednego regionu polepszy nasze zaopatrzenie, inny z kolei pozwoli na zwiększenie limitu wojsk, czy też umożliwi zdobycie nowej mocy magicznej. Nie wiem, dlaczego nikt nie stosuje takiego rozwiązania w dzisiejszych RTSach – przecież tyle innych rzeczy zaczerpnięto z Dune 2, dlaczego więc nie to...

Gdy już podejmiemy decyzję, wybierzemy jedną z naszych armii i przemieścimy ją na teren operacji, zaczyna się czysto RTSowa część gry. I tutaj także nie jest typowo. Bazy, posterunki i niewielkie osady możemy stawiać tylko i wyłącznie w miejscach do tego przeznaczonych. Wielkość obozu jest ograniczona, więc trzeba dobrze się zastanowić nad tym, jakie struktury w nim umieścimy. Zwykle nie starcza powierzchni użytkowej na wszelakie budynki produkujące zaopatrzenie, które jest jednym i jedynym surowcem w grze. Innych lokalizacji musimy szukać na mapie, konstruować tam nasze tartaki/rzeźnie/farmy, a następnie bronić ich przed przeciwnikiem, który jeżeli chce powiększyć swe zasoby, to także musi rozbudować infrastrukturę. Takie rozwiązanie prowadzi do bardziej dynamicznego i ciekawszego taktycznie gameplaya, bo trzeba kombinować i nie wystarczy powiększanie w nieskończoność głównej bazy. Odmienny jest też system upgrade’owania struktur i jednostek oraz opracowywania nowych „technologii”.

Na ulepszanie się budynków nie mamy wpływu wcale – same „zdobywają doświadczenie” poprzez ciągłą pracę i automatycznie wskakują na wyższe poziomy efektywności. Nowe bronie, zbroje i inne cuda dla jednostek oczywiście opracowujemy w odpowiednim domku, ale aby dany oddział mógł skorzystać w określonego ulepszenia, trzeba słono zapłacić, osobno dla każdego batalionu i hordy - orki nasze tudzież ludzie nie występują bowiem pojedynczo, ale w całych oddziałach. Oddziałami owymi zresztą musimy się odpowiednio opiekować i strzec ich przed krzywdą – jeżeli rzucimy ich los na bitwy stos, gdzie spłoną, to sytuacja nasza w następnym starciu może być pożałowania godna.

Oddziały zdobywają doświadczenie, co jakimś wielkim novum nie jest. Awans na wyższy poziom nie wiąże się tylko ze zwiększeniem siły ataku, morale i poprawieniem obrony – lepsza jednostka uzupełnia na przykład swoje straty na bieżąco, bez naszego udziału. Nie trzeba nawet podsyłać nowych marines, tak jak w Dawn of War. Jakość armii ma kluczowe znaczenie, gdyż nie ma co liczyć na jej liczebność. Owszem, możemy mieć kilkuset wojaków, ale tylko jeżeli pozwala na to nasz ogólny poziom dowodzenia, którego nie da się podnieść bezsensownie budując jakieś domki – tylko wygrane bitwy dadzą nam bonusy do górnego limitu liczebności armii, jak już wspomniałem zresztą. Tuczenie i pasienie swoich ulubionych oddziałów ma też sens większy niż w innych RTSach dzięki temu, że prawie każdy batalion (z wyjątkiem machin oblężniczych), który doprowadzimy do końca misji... pojawi się w następnej, ze swoim poziomem doświadczenia i zakupionym sprzętem. W końcu człowiek przywiązuje się do tych skurczybyków, zwłaszcza że można owym elitarnym oddziałom nadawać własne nazwy (Rzeźnicy z Morgulu, Gwardia Theodena, Szalone Dziobaki – jak kto woli) tak samo jak w starym dobrym Panzer General. Przenoszona z misji na misję armia powoduje, że nie mamy na początku każdej bitwy owego nieuniknionego i cholernie nudnego okresu rozbudowy sił – od pierwszych chwil dysponujemy dobrze wyszkoloną, nieźle wyposażoną (a może i liczną) bandą, którą natychmiast rzucamy na wroga. Non stop akcja, a nie babranie się w zarządzaniu i konstrukcji – tu lubię.

Oprócz zwykłych wojaków, będących wiernym odtworzeniem wszystkich tych typów żołnierzy, które widzieliśmy w filmach (i tylko ich, nie ma tu żadnych zmyślonych jednostek całe szczęście) w boju wspomagać nas będą także bohaterowie. Sauron ma ich mniej, Przymierze więcej – i tym gorzej dla niego. Herosi są silni i nieźle sobie radzą, zwłaszcza gdy puszczą w ruch swoje specjalne umiejętności (czary Gandalfa i Sarumana rządzą), ale nie są aż tak wypakowani, by dało się nimi samymi wygrywać bitwy. Wręcz przeciwnie, czasem zwykłe orkowe wojo potrafi skasować samego Aragorna. Pół biedy jeśli scenariusz nie wymaga by on przeżył, wtedy po prostu gramy dalej i hodujemy klona przyszłego króla Gondoru w naszej wieży. Jeśli jednak bohater ma za wszelką cenę przetrwać w stanie nienaruszonym, to jest już gorzej, zwłaszcza gdy mamy kilku takich delikwentów – ciężko śledzić ich losy w większych bitwach (a niektóre są naprawdę wielkie) i można się obudzić z ręką w nocniku...

Bitwy są dynamiczne, intensywne i da się je rozgrywać naprawdę szybko. Sama gra jednak jest bardzo długa – każda z dwóch kampanii to grubo ponad dwadzieścia misji, więc można się bawić przez ładnych kilka wypełnionych graniem dzionków, zwłaszcza na wyższym poziomie trudności i grając Przymierzem, które oględnie mówiąc ma o wiele bardziej przerąbane. A gdy już zrównamy z ziemią Minas Tirith i nabijemy na pale Elronda i Galadrielę, tudzież zburzymy wieże Barad-Duru otworzy przed nami swe podwoje multiplayer. Nie jest on jakiś skomplikowany – albo gramy free-for-all, albo rzeźnię drużynową, dobierając sobie dowolną z czterech armii – Rohan, Gondor, Mordor bądź Isengard. Są one całkiem od siebie różne, dzięki jednostkom i budynkom, wymagają odmiennego podejścia i innej taktyki, a jednocześnie żadna z nich nie dominuje nad pozostałymi – równowaga ponad wszystko. Nie ma jakichś bardziej wymyślnych trybów rozgrywki, ale dzięki owej specyficznej konstrukcji map i obecności strategicznych punktów umożliwiających budowę różnych obiektów gra nie jest zwykłą jatką na wyniszczenie i trzeba myśleć taktycznie, zwłaszcza że żywy przeciwnik to nie Sztuczna Inteligencja (która zresztą nie jest tutaj jakaś olśniewająca niestety, choć kilka sztuczek zna).

Gameplay w Bitwie o Śródziemie, jak można się domyślić z tego co napisałem powyżej, jest nieco inny niż klasycznych RTSach, bardziej dynamiczny, skalpelem developerów z EA Los Angeles pozbawiony dłużyzn i nudnego, skomplikowanego zarządzania/gromadzenia surowców. I to jest fajne, nie powiem, ale... najbardziej jednak błyszczy tutaj oprawa techniczna.

Gra nie dość że w spektakularny sposób oddaje atmosferę filmów, trzymając się ich w najmniejszym graficznym i dźwiękowym detalu stylizacji, to jeszcze po prostu wygląda wprost fantastycznie i brzmi wcale nie gorzej. Engine pochodzący z Command & Conquer: Generals daje czadu. W pełnym 3D, choć bez wolnej kamery, z masą efektów specjalnych, świetlnych i nie tylko, doskonale daje sobie radę zarówno z odtwarzaniem pola bitwy, jak i z generowaniem przerywników (które nie są na żywca wzięte z filmów, choć scenki z kinowej Trylogii także są obecne, ale w innej formie). Perfekcyjna jest animacja modeli. Uwielbiam patrzeć jak troll wyrywa z ziemi drzewo, wali nim o kamień żeby opadły liście i rusza do boju wywijając wielgachnym „bacikiem” - każdy cios wyrzuca w powietrze nie tylko kurz, ale także wrogich żołnierzy, którzy pięknym łukiem walą się na glebę kilka metrów dalej, najprawdopodobniej już martwi. Świetnie wyglądają też szarże kawalerii Rohanu, tratującej w pełnym galopie isengardzkich Uruk-hai (jeśli nie mają pik) – coś takiego do tej pory widzieliśmy tylko w Rome: Total War.

Jeżeli grafika jest dopracowana w najdrobniejszym nawet szczególe niemal do doskonałości, to równie dobrze można to powiedzieć o oprawie audio. Muzyka jest częściowo wzięta z filmowej ścieżki Howarda Shore’a, częściowo zaś skomponowana na potrzeby tej produkcji – i ciężko odróżnić tę oryginalną od nowej, obie brzmią jednakowo epicko i klimatycznie. Jako narratorzy udzielają się oczywiście filmowi Czarodzeje, czyli Gandalf (Ian McKellan) i Saruman (kapitalny Christopher Lee), a usłyszymy także wielu innych odtwórców głównych ról. Ci, którzy w grze gadać nie chcieli, zostali zastąpieni i to tak dobrze, że nie wiedziałem, iż za Aragorna gada jakiś inny koleś niż Viggo Mortensen, dopóki tego gdzieś tam nie przeczytałem. Odgłosy natury żywej i martwej doskonale się z tym wszystkim komponują, a okrzyki naszych żołnierzy nie nudzą się nawet powtarzane bez przerwy – tak dobrze są zrobione.

Ogólnie cała gra charakteryzuje się naprawdę wysokim stopniem technicznego kunsztu. Gameplay, mniej skomplikowany niż w większości obecnych na rynku RTSów, a jednocześnie wyposażony w opcje w nich niedostępne, przemawia do mnie, nie zaprzeczę, bardzo mocno. Z klasycznymi do bólu Armiami Exigo męczyłem się jak z krwotokiem z nosa, w Bitwę o Śródziemie zaś grało mi się łatwo, lekko i bardzo, bardzo przyjemnie. Do niedawna uważałem jeszcze, że najlepszy tegoroczny RTS w klimatach fantasy to oryginalny i wciągający Kohan II, ale teraz zrównało się z nim dzieło Electronic Arts, które podobnie jak wydany kilka miesięcy temu zręcznościowy Powrót Króla pokazuje niezbicie, że gra na licencji wcale nie musi być kiszką. Kawał dobrej roboty, także lokalizacyjnej – polskie EA zrobiło kolejną profesjonalną polską wersję językową.

Swoją drogą to koniec roku był bardzo szczodry dla fanów gatunku real-time-strategy w prawie każdej jego postaci - Rome, Warhammer, Nexus czy wreszcie właśnie Kohan i Bitwa o Śródziemie... od przybytku jednak głowa nie boli, nie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)